może dlatego, że najpierw czytałam książkę. Film nie jest zły, ale w powieści jest więcej klimatu.
A dla mnie właśnie postać córki w filmie bardzo przypadła do gustu. Taka melancholia i depresja. Naprawdę świetna postać. Nie wiem jak w książce, zamierzam przeczytać jak gdzieś dorwę
Nie do końca się zgodzę. Uważam, że lepiej dla filmu, że Dolores zdecydowała się swoją historię opowiedzieć córce, którą kochała najbardziej na świecie, a nie policji. Trochę ZASPOILERUJĘ, więc uwaga:
Głównie dlatego, że gdyby ograniczyli postać Saliny tak jak była ona przedstawiona w książce, cała skomplikowana relacja między matką a córką nie byłaby zrozumiała. Przede wszystkim dlatego, że King potrafił ją świetnie opisać - tak świetnie, że czytelnik był w stanie sobie wszystko wyobrazić, ale filmowiec nie byłby w stanie tego pokazać. Chociaż zgadzam się, że niepotrzebnie skomplikowali i tak trudne przecież relacje.
Gorzej, że nie była to jedyna zmiana względem powieści Kinga. Moim zdaniem film bardziej zepsuła rozbudowana postać detektywa, który oślepiony żądzą - nie wiem? zemsty? złości? - za wszelką cenę usiłował udowodnić winę Dolores. Tak naprawdę kiedy listonosz zastał Dolores w takiej pozycji, w jakiej ją zastał, byłoby tylko jej słowo, przeciwko jego. Moim zdaniem tę scenę niepotrzebnie udramatycznili, podobnie jak wielką mowę obronną Saliny. Ale najbardziej mącił ten niepotrzebnie rozbudowany wątek detektywa. W efekcie popsuli relację między Dolores a Verą, które były niesamowicie skomplikowane - od miłości do nienawiści. Przez to, że relacja dwóch pań była pokazana tak płytka tekst, który wygłosiła córka pod koniec filmu o wielkiej miłości łączącej obie panie rzeczywiście był żenujący. Sam wątek zabójstwa również strasznie okrojony. Można było to lepiej pokazać. A tak to zadecydował przypadek.
Szkoda, bo przede wszystkim genialne aktorstwo, świetny pomysł z opisywaniem relacji matka - córka (teraz często wykorzystywany jak chociażby w Sekretach sióstr Ya - Ya, ale w 1995 roku to nie było jeszcze aż tak popularne), fajny sposób na ukazanie retrospekcji. Ale gdyby twórcy byli trochę wierniejsi film mógłby być dużo lepszy. W książce Vera była zdecydowanie ważniejszą postacią niż córka i w filmie, mimo słusznej zmiany odbiorcy, powinni pozostać tak samo.
Moim skromnym zdaniem "Dolores Claiborne" jest najlepszą książką Kinga, jaką czytałem i cholernie trudną do zekranizowana. Gdy tylko dowiedziałem się, że będzie kręcony film na podstawie tej powieści, podchodziłem sceptycznie do tego pomysłu.
Moje obawy po części się sprawdziły, bo film - chociaż niezły jako odrębne dzieło - nie umywa się poziomem do książki, ale to było z góry wiadome, dobrze, że przynajmniej nakręcili w miarę poprawny film. Lecz jak tu porównać najwyżej "poprawny" film do genialnej książki?
Chciałem jeszcze dodać, że zrobienie "poprawnej" ekranizacji tak doskonałej książki, to w moich ustach komplement, bo bardzo łatwo było to spartolić. Tu wyszedł poprawny film i, moim zdaniem, nie dało się lepiej tego zekranizować, ale klimatu powieści w filmie nie oddano, bo to po prostu, było niemożliwe.