Film jest cudny. Aktorstwo jest największą zaletą. Wzruszający i uniwersalny obraz. Oczywiście musiało być "po amerykańsku" i pojawiły się pompatyczne wstawki na poziomie tekstowym i nie tylko. Ujęcie problemu społecznego sprzed ponad 50 lat - bezcenne. Strach, uprzedzenia, stereotypy i głupota ludzka nieznająca granic przenikająca się z miłością, otwartością i bezinteresownością do bliźniego.
Miałem się uzewnętrznić wczoraj, nie dałem rady. Jestem już po pięćdziesiątce a po raz pierwszy w życiu doznałem uczucia trudnego do opisania, śmiałem się i zarazem leciały łzy.
Co to miało być?!
Co oni ze mną zrobili do cholery?!
Wrażliwość to cecha inteligentniejszej części populacji. Nie było tam żadnego momentu który wzbudziłby we mnie poruszenie. Wypowiedź jest wynikiem podbicia ego. Oszukałem.
Schematy manipulacji dopracowywali z pomocą psychologów przez dziesięciolecia. Trzeba dużo samozaparcia graniczącego szaleństwem, żeby się nie dać :)
Rany, spokojnie. Niedługo wam słownika zabraknie. Film jest zrobiony bardzo sprawnie, niezwykle łatwo i przyjemnie się go ogląda (jak na tę tematykę oczywiście), VM naprawdę dobry - szkoda, że miał tak mało do zagrania. I tyle. Historia nieprzeciętna, ale pokazana bezpiecznie i milo. To jest kino szyte na miarę, pod nagrody i łatwe wzruszenia. By the book, chciałoby się powiedzieć.
i przewidywalny do bólu. Mnie ten film w ogóle nie poruszył, mimo że łatwo się w kinia wzruszam. Hostoryjka jakich wiele.
Zajrzyj na mój profil i zobacz, które filmy oceniłam najwyżej. Te są dla mnie i ach! i ech! i ekstra! :)
Ale tak to już jest, że jeden lubi cytryny, a drugi jak mu nogi śmierdzą :)
Kler 10/10 ??? Buahaha. Wierzyć w propagandę to jedno ale dać jej najwyższą ocenę to już największy szczyt debilizmu .
Największy szczyt debilizmu, powiadasz? :) :) :) Polemika z tobą to czysta przyjemność, wyzwiska i zero argumentacji :)
Tak, masz rację kler to prawdziwe arcydzieło. Nie to co to byle jakie kino amerykańskie o segregacji rasowej. Nie ma to jak głębokie polskie kino o kościele. To kto lubi te skarpetki śmierdzące?
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Z małą poprawką: głębokie polskie kino o pedofilii wśród księży, nie o kościele. Pisałam coś o skarpetkach śmierdzących? :)
pięknię ujęte, puenta rozmywa się gdzieś w banale i pretensjonalności. humor i vigo 9/10
Świetny film, jedna rzecz mnie zastanawia, o co chodziło na końcu z tym smietnikiem i hydrantem?
Nie wiem, jak na końcu, ale na początku Tony najpierw parkuje a potem zasłania hydrant śmietnikiem, bo nie wolno przy nim parkować - przepisy PPoż zapewne ;)
tak! podpisuje się pod Twoją wypowiedzią obiema rękami. jestem na świeżo po seansie i wciąż emocje jeszcze nie opadły. tak jak film "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" jest dla mnie filmem doskonałym - majstersztykiem wręcz - w 2018, tak "Green Book" jest filmem absolutnym bieżącego roku. zawsze uwielbiałam filmy i książki z motywem męskiej przyjaźni. a to jest jedna z licznych zalet tego filmu. piękny, ciepły, zabawny, wzruszający... fantastyczna główna obsada.
wszyscy zachwycają się Viggo, tak więc ja skupie się na Mahershali. ten aktor jest po prostu niesamowity. gdybym miała opisać go jednym słowem byłoby to "majestatyczność". Mahershala jest dla mnie mistrzem drugiego planu. po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć go w serialu 4400 i wybijał się wtedy z całej obsady. jego role w "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Rebeliant" i "Moonlight" - już nie wspomnę o "Green Book": swoją rolą Dr Don'a Shirley'a po prostu zwalił mnie z nóg - jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym przekonaniu. może zagrać nawet dilera narkotyków z najpodlejszej dzielnicy Miami - nawet wtedy nie traci tej swojej majestatyczności.
żyję nadzieją, że Green Book zdominuje Oscary 2019 - i mam tu na myśli, że powtórzy trochę podobny sukces co ww "Trzy Billboardy(...)" tj. statuetkę za rolę pierwszo- i drugoplanową męską dla Viggo oraz Ali'ego. nie chce zapeszać, ale Ali ma spore szanse - ma już Złotego Globa i nagrodę BAFTA :)
mam również nadzieję, że "Green Book" zostanie nagrodzony statuetką za najlepszy film - absolutnie i w pełni na to zasługuje.
Jestem świeżo po seansie i tak sobie czytam komentarze i nie ujalbym tego lepiej, długo po "Bilbordach" nie oglądałem filmu na którym bym nie przegrał walki ze znuzeniem i snem ale przy takich perełkach wytrzymałbym nawet maratony oglądania filmów w kinie. Oby więcej takich filmów :)
Tak i te ostatnie wymienione przez Ciebie wartości ostatecznie wygrywają. I to jest piękne.