Film ten kompletnie nie trafił w mój gust. Ogląda się go jak mecz z odtworzenia, którego wynik już
się zna.No bo jacy są Amerykanie, wiedzą chyba wszyscy.
Film nie ma fabuły. Reżyser skupia się na przedstawieniu Amerykanów. Całość przypomina
nudnawy dokument o ludziach, którzy niewiele mają do powiedzenia i zaprezentowania. Nie ma więc
tu poruszającej jakiekolwiek emocje historii, nie ma też bohatera, który te emocje by poruszył.
Nawet oscarowa piosenka jest nudna, nijaka i bez emocji, jak cały film.
I sądzę, że taki miał być efekt końcowy. Pokazanie, że społeczeństwo amerykańskie jest nudne,
przewidywalne, konsumpcyjne itd. Tylko, że to żadne odkrycie i marny pomysl na trzygodzinny film.
Dokładnie tak samo go odebrałem. Miałem wrażenie, że oglądam film z cyklu ,,z kamerą wśród zwierząt".
Obraz jest poruszający jako całość. I to jest ponadczasowe bo wszyscy żyjemy w świecie iluzji i pozorów.
Dokładnie te same odczucia - bezpłciowa, nieangażująca analiza społeczeństwa, o którym właściwie nie trzeba mówić wiele, wystarczy patrzeć. Co prawda, faktycznie patrzymy - ale jak na wspomniany mecz, słabą telenowelę lub jakiś koncert muzyki country czy taśmę z planu "making of". W dodatku ten opis... Nie dość, że spoileruje jedyną zaskakującą scenę w filmie to jeszcze pieje nad nim jako nad "Arcydziełem Roberta Altmana", powtarzając banały, jakich pełno w internecie. Trochę żenada - 5/10 chociaż chciałoby się jeszcze niżej.
Akurat taśmy z planu (,,making off'') mogą być czasem ciekawe.
https://www.youtube.com/watch?v=MPKO Dzv1PD4