PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7897}

Pani Parker i krąg jej przyjaciół

Mrs. Parker and the Vicious Circle
6,7 441
ocen
6,7 10 1 441
Pani Parker i krąg jej przyjaciół
powrót do forum filmu Pani Parker i krąg jej przyjaciół

Co jest?

ocenił(a) film na 7

28 głosów? to są chyba jakieś żarty? Nikt na FW tego nie oglądał?

lain_coubert

Po 28 głosach wnioskuję, że jednak widziało go 28 osób.

ocenił(a) film na 7
Albertino

28 głosów na filmwebie to praktycznie nic ;]

lain_coubert

Są klasyki, zdobywcy Złotych Palm itp., które mają głosów jeszcze mniej ;)

ocenił(a) film na 7
Albertino

I dlatego nie mogę tego pojąć :)

lain_coubert

Ja niestety widziałem i żałuję straconego czasu. 3/10

ocenił(a) film na 8
Franio

A ja się nie zgodzę :-) Film jest naprawdę warty uwagi. Główna bohaterka zachwyca i powala na kolana ciętym sarkazmem i błyskotliwymi ripostami. Szkoda tylko, że prawie wszystkie mega inteligentne kobiety kończą w ten sam wyjątkowo beznadziejny sposób... Topiąc smutki w alkoholu, bez bratniej duszy przy swoim boku...

rapi_aga

Zastąp słowo "inteligentne" słowami "nudne i przemądrzałe" i będziesz miała wyjaśnienie takiego stanu rzeczy. Kobiety naprawdę inteligentne nigdy nie są nudne i nie narzekają na brak znajomych.

ocenił(a) film na 8
Franio

Sęk w tym, że połowa społeczeństwa to skończone debile bez perspektyw. Niech pomyślę... Ach tak! Powodzenia więc w doborze znajomych. Ludzie inteligentni są odosobnieni z powodu swej wyjątkowości, która przeważnie nie jest do końca jest zrozumiała, a nie z powodu wiejącej od nich nudy. IMO - była po prostu realistką, z odwiecznym poczuciem fatalizmu.

Sarkazm jest domeną osób inteligentnych, a że nie należy do rzeczy prostych i przyjemnych - dość często mylimy go z nadętą przemądrzałością.

rapi_aga

Widocznie zbyt bardzo utożsamiasz się z bohaterką filmu. Jeżeli uważasz innych za "skończonych debili bez perspektyw" to nic dziwnego, że to samo myślą o Tobie (i być może nawet mają rację). Niestety fakty pokazują, że ludzie inteligentni przeważnie mają wielu znajomych i nie pędzą życia zdziwaczałych odludków, wystarczy podać przykład Woltera lub Jean Paul Sartre'a, a z kobiet George Sand, Simone de Beauvoir, Marię Curie-Skłodowską, Marguerite Yourcenar, Narcyzę Żmichowską i dziesiątki innych. W gronie niewątpliwych geniuszy "niezrozumiane" odludki stanowią zdecydowaną mniejszość.

ocenił(a) film na 8
Franio

Utożsamiam się? Serio? Dziękuję za darmową psychoterapię, doktorze Freud. Możesz schować już swoją rozkładaną e-kozetkę.

"...to nic dziwnego, że to samo myślą o Tobie (i być może nawet mają rację)." - Cieszę się, że raczyłeś wypowiedzieć się w imieniu całego mojego otoczenia, o którym notabene nie masz zielonego pojęcia. To strasznie rozsądnie wypowiadać się za innych. Strasznie się obruszyłeś... Wiesz co mówią... "Uderz w stół, a nożyce..." Jednak zapewniam: to, że personalnie odbierzesz to co powiem, może nie znaczy bynajmniej, że to mowa o Tobie :-) Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy uważnie rozejrzeć się dookoła... Tylko dwie na dziesięć poznanych osób okazują się być kimś wartościowym. Pesymizm? Ja obstawiam pragmatyzm, bo czasami bezpieczniej nie zakladać zbyt wiele. I doprawdy niezmiernie mnie cieszy, że potrafisz umiejętnie korzystać z internetowej wyszukiwarki, jednak chyba nie tędy droga. Ja również mogłabym sypnąć kilkoma przykładami, jednak nie potrafię znaleźć w sobie tak niezliczonych pokładów impertynencji, bo o życiu np. Marii Curie-Skłodowskiej czy Woltera tak naprawdę wiemy tyle, co kot napłakał. Są to jedynie szczątki oparte na domysłach i spekulacjach, albowiem do każdego historycznego źródła należy podchodzić z dużą dozą rezerwy. Nawet w miarę rzetelne zapiski mają w sobie ziarno sprawnie przemyconej obłudy.

Symplifikując: co jak co, ale wiedza o życiu towarzyskim wyżej wymienionych osób jest znikoma.

rapi_aga

No cóż... wyobraź sobie, że istnieją na świecie osoby, które (tak jak ja) przeczytały wiele książek na temat np. Woltera i nie muszą korzystać z internetu, aby się coś na ten temat dowiedzieć. Wbrew temu, co piszesz, wiadomości o biografii sławnych uczonych, filozofów (w tym nawet ich bardzo osobistego życia) itp. nie są "szczątkowe" i nie są "domysłami", ale opierają się na solidnych i wieloźródłowych danych z epoki.

Sama wystawiasz o sobie świadectwo, jeżeli wypisujesz takie za przeproszeniem brednie. To znaczy, że z książek nie korzystasz w ogóle albo mało. I bardzo mało w ogóle wiesz na ten temat, co jest najlepszym dowodem, że do osób inteligentnych się nie zaliczasz. Druga pani Parker... albo nawet jeszcze znacznie gorzej, na nieszczęście.

ocenił(a) film na 8
Franio

Bardzo fajnie, że często sięgasz po książki. Wyobraź sobie, że ja również. Tak, tak... dość często "korzystam" z zawartej w nich wiedzy, bo tak się składa, iż robię doktorat z Historii :-) Potrafię też zachować odpowiedni dystans wobec źródeł, z których często przychodzi mi korzystać. Nie twierdzę, że opisane są tam same brednie, jednak bardzo przydaje się umiejętność sprawnego rozróżnienia faktu, od sytuacji, która mogła być wysnuta jedynie na podstawie domysłu.

Przykładowo:

- To, że ktoś często bywał na różnego rodzaju imprezach (był widywany przez wiele osób) może być faktem. Wiarygodną informacją. Jednak czy to samo można powiedzieć o tym, że był przez wszystkich lubiany? Niestety nie, albowiem wyciągnięcie tak daleko idącego wniosku na bazie informacji, typu: "brylował w towarzystwie", jest niczym innym jak zwykłym domysłem. Przecież samo częste pojawianie się na imprezach jeszcze nie świadczy o powszechnej estymie. Tak "oszczędnie sformułowana" informacja nie jest tu żadnym wyznacznikiem. Człowiek mający wielu przyjaciół też w głębi duszy może być samotny.

Postępowanie Woltera nierzadko było uważane za kontrowersyjne. Można nawet rzec, że był nonkonformista (nie bez kozery uznawano go za 'patrona' ateistów czy rewolucjonistów).

Wracając do wiarygodności niektórych źródeł... Nie wiem czy zrozumiałeś to, co poprzez podanie wyżej wymienionego przykładu chciałam Ci uświadomić... Przeczytałam wiele książek na temat Józefa Stalina i uwierz mi, że po głębszej analizie można było dostrzec sprzeczność niektórych informacji. Polecam książkę Jurij Boriewa, który przez 50 lat zbierał opowieści ludzi mających styczność ze Stalinem. Co ciekawe, nawet sam autor podchodził z pewną dozą niepewności wobec zgromadzonych przez siebie informacji. Pewnie dlatego, iż jest to tzw. historia oralna - bardzo podatna na różnego rodzaju manipulacje.

Radzę też popracować nad nerwami i umiejętnym prowadzeniem dysputy, bo to nie ja zaczęłam argumentum ad personam ;-) Zaceruj skarpetki.

rapi_aga

Mocno wątpię, czy piszesz jakiś doktorat, a na pewno nie z historii. A nerwy poniosły najpierw ciebie, bo to ty zaczęłaś obraźliwe uwagi na temat poziomu moich znajomych. Poza tym twoje uwagi świadczą o szczątkowej (czyli typowo internetowej) wiedzy na temat znanych osób, a już na pewno o tym, że nie przeczytałaś ani jednej książki biograficznej na temat np. Marii Curie lub Woltera.

Z tej dyskusji wynika jeden wniosek: osoby, które uważają się za bardzo inteligentne niestety nimi nie są, a jeśli w dodatku mają skłonność do wymądrzania się, popisywania i pouczania innych- to w tym leży przyczyna ich osamotnienia (dla twojej wiadomości- ja na brak przyjaciół i znajomych nie narzekam).

Kończę tę dyskusję, bo z twojej strony jej poziom jest łagodnie mówiąc niezadowalający.

ocenił(a) film na 8
Franio

Zabawny jesteś. Niczego takiego Ci nie zarzuciłam. To Ty pierwszy wyskoczyłeś z tymi uszczypliwościami. Najwidoczniej źle mnie zrozumiałeś, bo pisząc: "Powodzenia więc w doborze znajomych", nie miałam na myśli tego, że obracasz się wśród samych debili. Chodziło mi raczej o to, jak trudno w tych czasach znaleźć inteligentną, wartościową osobę, z którą w dodatku można o wszystkim porozmawiać.Tak, to był sarkazm. W filmie główna bohaterka była bardzo samotna, mimo grona znajomych, w którym się obracała. Moje uwagi świadczą o "szczątkowej wiedzy"? Wybacz, ale Ty także nie napisałeś na ten temat elaboratu ;-) Podałam tylko przykłady, które (jak wiadomo) są jedynie kroplą w morzu, bowiem były tylko częścią argumentacji. Najpierw schodzisz na mieliznę, ciągnąc za sobą swojego rozmówcę, a na końcu masz pretensję o to, że poziom merytoryczny dyskusji zszedł na dno i zbiera małże. Litości... Nie odwracaj kota ogonem.

Wątpisz? Ach, to takie ludzkie ;-) A tak poważnie... Twoje zdanie na mój temat znajduje się gdzieś na szarym końcu listy moich zmartwień. Nie musisz mi wierzyć... Przecież to tylko internetowe forum. Nie podałeś jednak żadnego sensownego argumentu... Ja też mogę Ci wiele zarzucić, nie mając przy tym konkretnych podstaw. Troszkę to żałosne.

- Nie wymądrzam się, po prostu ripostuję... Wybacz, Panie, że ośmieliłam się sprzeciwić, ale chyba na tym polega dysputa, nie? Na wymianie poglądów, które nie zawsze muszą być pokrewne.

- Nie popisuję się. Niby przed kim? Litości...

- Nie pouczam. Argumentacja nie jest pouczaniem. Jest nieodłączną częścią konwersacji.

Piękny koniec dyskusji. Nie ma jak foch z przytupem. Cudo! ;-)

Pozdrawiam serdecznie. Mimo wszystko.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones