PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=826077}
6,6 11 451
ocen
6,6 10 1 11451
7,3 23
oceny krytyków
Possessor
powrót do forum filmu Possessor

Psudoartystyczny rzyg

ocenił(a) film na 2

Sceny gore przeplatane jakimiś artystycznymi wizjami. Poza tym nie ma tu żadnej fabuły. Prawie nic nie wiemy o głównej bohaterce, o tej całej organizacji, o ofiarach. To nie to że nie lubię dziwnych filmów, wręcz przeciwnie. Polecam np Pod skórą, albo Wróg. Possessor to dla mnie psudoartystyczny rzyg.

ocenił(a) film na 4
Logan87

Niestety prawda, pomysł może i ciekawy ale cała reszta, powiedziałbym wręcz szkodliwa...

ocenił(a) film na 8
Logan87

wy ludzie nie powinniście takich filmów oglądać po prostu. ja rozumiem, że internet pozwala każdemu frustratowi i ignorantowi się wypowiedzieć na każdy temat, ale to nie znaczy, że należy bluzgać na coś, tylko dlatego, że jest się zbytnim ignorantem, by to zrozumieć.

film jest prosty. jest to klasyczne sci-fi nawiązujące do body-horroru, cyberpunku, pasożytowania na ludzkim ciele, transferu osobowości. film bardzo sprawnie zrealizowany, znakomity także jako thriller (pomijając już otoczkę). a to, ze nie wykłada reżyser na tacy wszystkiego? yyyy no sorry, ale nie ma takiego obowiązku i jest mnóstwo filmów, gdzie widz jest wrzucony od razu w sam środek akcji i nie ma tłumaczenia, jak w "Matrixie" na przykład, w którym Morfeusz w pewnym momencie wyjaśnia ten świat.

ocenił(a) film na 3
elevatemelater

Przykro mi , ale musze zgodzić się z Logan87. Nie chodzi o styl, i zamysł. Film nie wciąga. Wyłączyłam po 30 minutach, a przez ten czas fabuła powinna być taka, że nie myślisz o niczym innym tylko o tym co dalej w filmie.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 1
elevatemelater

Film jest zrozumiały ale nie ma tego czegoś, nie wciaga, nie ma interesujących postaci, nie ma nic.

ocenił(a) film na 2
Logan87

Rezyser minal sie z powolaniem rzeznika...

ocenił(a) film na 6
Logan87

Film nie miał na celu przedstawienia firmy tylko skupieniu się na głównej bohaterce oraz na samym działaniu tego "programu" na umysł bohaterki. Niektóre filmy tak mają, że są trudne i jak się ich nie rozumie to wydają się słabe.

ocenił(a) film na 2
pogadajzreka

Często jak się nie rozumie czegoś w filmie to chce się obejrzeć jeszcze raz. Np Tenet to moim zdaniem film mocno średni, ale obejrzałem go 2 razy żeby wychwycić parę szczegółów. W Possessor nic mnie nie zaciekawiło to nie będę do niego wracał.

ocenił(a) film na 7
Logan87

Tyle że w "Pod skórą", jeśli nie czytaliśmy Fabera, to też nie bardzo wiemy, kim jest bohaterka i o co cho.

Czyli Twoja argumentacja jednakowo uderza w rzeczy, które cenisz i te, których nie cenisz. Z punktu widzenia jakości argumentacji nie jest dobrze. :)

A gdybyśmy rozważyli resztę twojej argumentacji, to stanowi ją słowo "rzyg".

ocenił(a) film na 1
hyrkan

Rzyg to akurat dobre określenie w tym przypadku :)

ocenił(a) film na 7
camcamcam

Wręcz znakomite! Zupełnie nie odnosi się do filmu, ale bezbłędnie etykietuje użytkowników: zero wiedzy filmowej, zero zdolności argumentacji, braki kulturalne, zamiłowanie do przesady, radość z własnej ordynarności.

Jest wiele takich słów kluczowych, użytkownikowi wystarczają dzięki nim pojedyncze sekundy, by nikt ogarnięty nie miał już wątpliwości, z kim ma do czynienia. Proepidemicy, religijni fanatycy, osoby pozbawione wiedzy naukowej w każdej dziedzinie: wszyscy oni potrafią się przyznać do swoich cech jednym, odpowiednio użytym słowem. :)

ocenił(a) film na 1
hyrkan

Nie zesraj się tam, internetowy ekspercie od siedmiu boleści. :D

ocenił(a) film na 7
Marcin_Juszczyk

21 ocen w ponad 5 lat forumowania. :)

Dobrze, że czuwasz. :)

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 7
interpretator

:D Posty ci znikają i nie wiesz czemu?

W sumie chętnie bym usunął parę moich komciów, ale chyba nie umiem.

ocenił(a) film na 7
hyrkan

Ty je zgłaszasz, bo kto inny? Dupa boli, bo trafiłeś na kogoś kto cie zrównał z ziemią. Ale pytanie dotyczyło tych wcześniejszych, gdy mod blokuje post to jest informacja, że wpis został zablokowany, ale po tamtych nie ma w ogóle śladu.

ocenił(a) film na 7
interpretator

Gdy tak sobie poczytałem, co piszesz na forum, to około połowy twoich postów już nie było, bo jednak je zgłosił ktoś inny.

A w pozostałych głównie "równasz z ziemią" poziom forum. :D

ocenił(a) film na 7
hyrkan

Nadal nie odpowiedziałeś jakie to masz osiągnięcia intelektualne.

ocenił(a) film na 7
interpretator

A, tak, pytałeś mnie, w jakich olimpiadach w szkole brałem udział, bo chciałeś porównać naszą inteligencję. :)

A ja nie odpowiedziałem, bo (jak zresztą wyjaśniłem w długim tekście) mam licytowanie się na szkolne konkursy za taaaaakie naaaaaiwne.

Zresztą jest tu pewien kłopot logiczny, z którego nie zdajesz sobie sprawy:
- po pierwsze wymieniłeś swoje rzekome osiągnięcia
- po drugie uznałeś, że przypisałbyś sobie większe sukcesy, gdybyś kłamał

I teraz tak:
- jeśli mam mniejsze szkolne sukcesy, to uznasz mnie za mniej inteligentnego
- jeśli mam większe, to uznasz, że kłamię

Innymi słowy twój "test" skonstruowany na twoich uprzedzeniach nie będzie poprawnie funkcjonował, będzie co najwyżej wspierał te uprzedzenia.

Zafundowałeś mi zatem schemat rodem z teorii spiskowych:
- jeśli dane wspierają czyjeś fantazje, to "potwierdza" to fantazje
- jeśli dane nie wspierają fantazji, to "dane są fałszowane" i "fałszowanie potwierdza" te fantazje. :D

Podobny sposób sprawdzania inteligencji, już nie tylko przez licytację nieweryfikowalnymi przechwałkami, ale jeszcze przez licytację przechwałkami, którą potem będziesz oceniał w kontekście uprzedzeń, pod kątem metodologicznym stoi tak nisko, jak tylko stać może: nie ma na świecie gorszej metody sprawdzania inteligencji. W szczególności: rzut monetą albo pytanie jakiegoś świstaka o wynik nie da gorszych rezultatów, bo da rezultaty losowe, podczas gdy twoja metoda da rezultaty z ogromnym błędem systematycznym. :)

Nie wiem, czy dopiero zaczynasz te studia ścisłe, czy się na nich obijasz, czy uczelnia jest słaba, czy wszystko to ściema. Tak czy inaczej nie odróżniasz wrażenia od argumentu, przechwałki od faktu. ;)

Może z wymienianiem osiągnięć intelektualnych poczekamy, aż osiągniesz poziom tych podstawowych rozróżnień?

ocenił(a) film na 7
hyrkan

Tak jak myślałem, nie masz żadnych. Nie chodziło o żadną licytację, tylko o sprawdzenie czy ty w ogóle masz jakiekolwiek podstawy, żeby siebie uważać za osobę inteligentną. Nie masz ich. Jesteś jednym z wielu pseudointelektualistów, którzy wierzą, że są mądrzy, no bo są. Polegać na swoim umyśle można tylko wtedy, gdy zdobędziemy pewność, że posiadamy odpowiednie możliwości intelektualne. Każdy głupek wierzy, że jest mądry. Skąd wiesz, że nie jesteś jednym z nich? Nie wiesz, ty tylko w to wierzysz. 

ocenił(a) film na 7
interpretator

:) Próbuję sobie wyobrazić, że jest na świecie osoba, która imponuje kumplom tekstem "ale mu pokazałem, nie odniosłem się ANI słowem do całego jego postu, ANI słowem".

Kumple biją brawo i gratulują "zrównania z ziemią" rozmówcy.

Dorośnij. :D

ocenił(a) film na 7
interpretator

1. Odpowiadam na pytania (nie wszyscy z nas dwóch sięgają do tego poziomu)
2. Większość moich postów się ostała na forum (a w przypadku niektórych osób spośród nas dwóch większość postów poleciała w niebyt z powodu łamania regulaminu)
3. Moje posty nie są w zdecydowanej większości seriami obelg (kierowanymi w stronę forumowiczów, w stronę twórców, w stronę potencjalnych forumowiczów którzy śmieliby mieć inne zdanie niż ty etc)
4. Rozumiem jakość argumentacji "ej a ja to w gimnazjum brałem udział w olimpiadzie"

Każda z tych cech świadczy bardzo dobrze o moim intelekcie, zwłaszcza na tle osób, które tych cech nie mają, które przechwalają się olimpiadą gimnazjalną i spędzają czas na wyzywaniu ludzi na forum, gdzie tego robić nie można. ;)

5. No i zauważam błędy logiczne. Porównajmy to z ludźmi, którzy nie tylko je robią, ale jeszcze gdy im się je wypomni, całkiem ignorują temat, żeby przejść do personalnego ataku. :D

Ale ja cię chętnie z wiedzy logicznej przepytam. ;) Tylko byśmy musieli się jakoś bez opóźnień zetknąć, żeby było wyraźnie widać, że bez ściągania w kwestiach logicznych/argumentacyjnych/metodologicznych jako rozmówca nie istniejesz. ;)

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 7
interpretator

W zasadzie już wiele razy rozmawiałem z ludźmi, którzy mi coś "pokazywali" stosując serie wyzwisk. I do tej pory się nie zgadzamy, co takiego mi pokazali. Oni sądzą, że pokazali mi swoją klasę i moją marność. :D

ocenił(a) film na 2
Logan87

Co za gówno. Nie wiem skąd taka wysoka ocena. Sceny gore i golizna nie ma żadnego uzasadnienia, bez tego film nic by nie stracił, a nawet zyskał. Tyle pytań bez odpowiedzi. Dlaczego główna bohaterka jest sadystką, psychopatką i partaczem, a mimo to dopuszczają ją do wykonywania poważnych zleceń dla poważnych klientów. Sean Bean przeżywa, a miał przecież zginąć, tego wymagało zlecenie, więc co, zlecenie nie wykonane, a oprócz tego wszyscy nie żyją, nawet dziecku nie przepuścili. I koniec. Co do kur...

ocenił(a) film na 7
jahu81

Gdy film jest zły, staramy się, żeby opinia nie była jeszcze gorsza. :)

Twoja polega na:
- wulgaryzmach
- niewiedzy (chciałbyś filmu, gdzie będzie bardziej łopatologicznie)
- spoilerach
- argumencie o "uzasadnieniu"

Rozwinę tylko punkt drugi i czwarty.

Kino z USA przyzwyczaja nas do serwowania masy wyjaśnień. Czasem są one podane zręczniej, czasem przyjmują postać narratora, który musi wszystko powiedzieć. Bardzo często kino USA serwuje dialogi na poziomie
- hej John, przyjacielu od czasów szkolnych, jak ci się podoba ten nowy szpital, w którym razem pracujemy?
- elo Mark, dla nas lekarzy (choć ty jesteś chirurgiem a ja anestezjologiem) takie instytucje jak ten świetnie wyposażony szpital są bardzo cenne

No i można się tylko złapać za głowę z powodu tego, jak po pierwsze niezręcznie podawane są wszelkie informacje, po drugie z powodu widzów, którzy oglądają filmy najwyraźniej nie z uwagi na szereg cech (emocje, psychologia, estetyka, rozrywka, etc) ale z uwagi na zestaw faktów odnośnie bohaterów.

Jednocześnie już od dawna (np w literaturze, nie tylko w kinie) chcąc osiągnąć pewien uniwersalny przekaz marginalizuje się to, co nie ma na ten przekaz większego wpływu. Czy jeśli John z zazdrości o Mary zabije Marka, to ma znaczenie, który z nich jest chirurgiem? :)

Jeśli twórca nie podaje informacji tego rodzaju, to najpewniej dostarcza ci właśnie OGROMNEJ WSKAZÓWKI, że treścią filmu jest coś innego niż powody filmy, by zatrudniać osobę rozchwianą emocjonalnie.

No i punkt czwarty:
Niektórzy z nas rodzą się nago. Ja rozumiem, że możesz nie pamiętać, ale to istnienie ubrań wymaga uzasadnienia. Wychodzimy na miasto w ubraniu żeby ograniczyć zachwyt mijanych ludzi albo żeby nam było ciepło, albo dlatego że bardziej higienicznie jest siadać w komunikacji miejskiej na miejscach, gdzie ludzie siadają w ubraniach etc etc.
Kino miało swój okres obyczajowej cenzury, gdy należało kłamać: że ludzie prowadzą się o wiele lepiej niż się prowadzą, że całują się bez języczka, gaszą światło do seksu, po mieszkaniu nie chodzą nago etc (niektórzy wierząc kinu zaczęli je nawet naśladować).
Ten okres cenzury to jednak czasy minione. Dziś jeśli się chce pokazać, że jakiś człowiek zachowuje się jak człowiek (nie uprawia seksu w worku pokutnym, czasem chodzi po mieszkaniu nago etc), albo że rany krwawią (czego za dobrych czasów cenzury praktycznie nie było), można to zrobić bez serwowania uzasadnienia na piśmie do komisji userów z FW, którzy mają z nagością problem. :)

ocenił(a) film na 2
hyrkan

A co to za wykład? Film może być wulgarny, a ja nie? Z resztą ja nawet nie zacząłem używać wulgaryzmów, a ten film to więcej niż wystarczający powód do tego. Jeszcze raz. Mi nie chodzi o to, żeby było łopatologicznie i grzecznie, tylko chodzi mi o to, że ten film jest bez sensu, a ja jednak lubię filmy z sensem. Wszedłem tu z nadzieją, że ktoś ten sens może odkrył, ale nie. Lubię też filmy z niedopowiedzeniami, ale jednak musi się to składać w całość i dać się wydedukować. Lubię krawe filmy pod warunkiem, że to horror i jego celem jest straszyć, przerażać i trzymać w napięciu, może być golizna i sceny seksu pod warunkiem że to erotyk, romans itd. Tutaj nic do siebie nie pasuje, te sceny nie wywołują żadnych emocji i nie mają żadnego znaczenia dla fabuły. Wiemy że te osoby mają zginąć, to jak giną mówi nam tylko tyle, że główna bohaterka jest idiotką, co automatycznie nie pozwala się z nią utożsamić (cóż, przynajmniej ja nie mogę). Podobnie eksponowanie genitaliów w przypadkowych momentach także nie wnosi kompletnie nic, poza tym, że reżyser też jest idiotą, szkoda gadać.

ocenił(a) film na 7
jahu81

:) Widzisz, film jest o ludziach, a recenzja jest o filmie.
Jeśli film ma być o ludziach, którzy zachowują się/mówią wulgarnie, to będzie wulgarny. Natomiast recenzja wulgarnego filmu już zupełnie nie musi być wulgarna (tak jak krótkiego filmu nie musi być krótka, długiego filmu nie musi być długa, trudnego trudna, słabego słaba etc). :) Tu była pierwsza pomyłka, czyli argument naiwny "im wolno a mnie nie??!?!?!?!"

Chwalenie się, że znasz więcej wulgaryzmów, to chyba słabszy argument niż myślisz. :)

Myślę, że póki co nie zdobyłeś sławy jako autorytet w dziedzinie sensu. Wobec tego uczciwiej, zamiast pisać "film ma sens" czy "film nie ma sensu" będzie stwierdzać "rozumiem ten film" albo "nie rozumiem go". Oczywiście w pełni rozumiem stwierdzenie, które wówczas powstanie, że lubisz raczej te filmy, które rozumiesz. :)

Gdybym wszedł gdzieś z nadzieją, że ludzie zrozumieli film, to bym spytał "ej, a o co w tym filmie chodzi, o czym film mówi?", natomiast ty piszesz "Co za gówno. Nie wiem skąd taka wysoka ocena". Gdybyś chciał się dowiedzieć, jak cokolwiek działa w rzeczywistości (tomograf PET dla przykładu) poszedłbyś do kogoś mądrzejszego z tekstem "co za gówno"? :D

Brzmi wiarygodnie, nie ma co.

Dalej piszesz, że nie rozumiesz filmów poza jasno określonymi gatunkami. W takim razie może jeszcze trochę wykładu? :) Otóż: filmy nie powstają w ten sposób, że leży sobie na stole 7 albo 70 gatunków a twórca wybiera któryś. Filmy powstają takie, jakie ktoś chce stworzyć, a wielu twórców nie trzyma się sztywno typowych cech gatunkowych. Kluczowe jest słowo "typowy". Widzowie kina gatunkowego zazwyczaj lubią, żeby filmy były podobne do typowych przedstawicieli gatunku. Innymi słowy jeśli widziałeś 20 filmów gore, to chętnie zobaczysz taki sam kolejny, ale niechętnie: film ze scenami gore pogłębiony psychologicznie. Jeśli widziałeś 20 erotyków, to chętnie zobaczysz kolejny, ale podobny do poprzednich, a nie jakiś nietypowy ze scenami gore etc.

Wyjaśniłeś zatem, że chcesz oglądać to, co już znasz.

To nie jest powód do wstydu. To dość znana prawidłowość w kinie czy w muzyce: duża część widzów chce doświadczać tego, co już zna. Gdybyś nie wiedział, czemu piosenki popowe są takie podobne do siebie, czemu disco polo operuje ciągle tymi samymi motywami i nawet podobnymi rymami, to już wiesz.

Istnieje oczywiście grupa odbiorców, która chętnie doświadcza tego, czego jeszcze nie zna. Possesor jest raczej dla nich niż dla ludzi chcących oglądać coś, co już znają.

Podobnie jak w przypadku zrozumienia, tak w przypadku emocji. Pomyliłeś tekst "film nie wywołuje" z "ja nie czuję". Masz pełne prawo nie wiedzieć, o co w tym filmie chodzi, nie czuć emocji, nie lubić filmu. Ale to się nie przekłada automatycznie, że w filmie o nic nie chodzi, sceny w nikim nie wywołują emocji a film jest zły. Mylisz subiektywne z obiektywnym.

Obelga o idiotce i rozbudowane ego, że to właśnie nie pozwala się z nią utożsamić, jest groteskowa. Zerkniemy szybko, jakie filmy lubisz:
O, Black Adder. :)
Opowiedz mi o utożsamianiu się z bohaterami tej serii. :) Johnny English. Świat według Bundych.

Myślę, że kwestia utożsamienia z idiotami była ryzykowna i nie powinno się jej podejmować. (Pomijam fakt, że po typowości w kinie gatunkowym "utożsamianie" to kolejny banał: bohaterami kina sensacyjnego kierowanego do piwnych brzuszków są wysportowani, poważni mężczyźni ratujący kobiety, które potem chcą z nimi seksu. Proste podłożenie widzom bohatera, z którym chcą się utożsamić, którym chcieliby być. Banał nad banały).

Brutalność główniej bohaterki Possesora dowodzi tego, że się w swojej roli gubi. Przestaje się kierować pragmatyką ("wykonać zadanie sprawnie i pewnie"), a zaczyna angażować w mordowanie swoje emocje. (To zabawne, jak się ludziom wydaje, że wiedzą jak profesjonalnie mordować, bo widzieli to na kilkudziesięciu filmach sensacyjnych. Nie mamy wątpliwości, że zrobiłbyś to lepiej).

Genitalia nie były eksponowane. Pojawiły się.

W XXI wieku nie boimy się genitaliów. Nawet jeśli mamy 40 lat.

ocenił(a) film na 2
hyrkan

Ciągle sugerujesz, że film ma jakiś sens, co jest nieprawdą. Jak ktoś nasra to nie ma co się nad tym pochylać tylko się krzyczy: Gówno! Gatunek tego filmu to jest dramat psychologiczny, a nie żaden horror,thriller,sci-fi czy kryminał. A ja dramatów psychologicznych z zasady nie lubię. Oszukali mnie. Skupia się on na psychologii głównej bohaterki, a cała reszta jest nie mającym większego znaczenia tłem. Tak, lubię oglądać motywy, które już znam, lubię silnych mężczyzn w głównej roli i lubię szczęśliwe zakończenia. Nic z tego nie dostałem, ani też nie widzę żadnych innych pozytywów, za które mógłbym podwyższyć ocenę. Emocje jakie ten film we mnie wywołał to rozczarowanie, frustracja, zniesmaczenie i to wszystko.

ocenił(a) film na 7
jahu81

Ciągle stosujesz argument "nie widzę, więc nie ma", co nam ciekawie wyjaśnia, jacy ludzie tego filmu nie lubią.

Drugi raz o sraniu - a o teorii filmu nic. Czyli, z całym szacunkiem, nie jesteś ekspertem od teorii filmu. Może na forum, na którym ocenia się kupy, poradziłbyś sobie lepiej. :)

Ja nie wpisywałem na FW gatunku tego filmu, jeśli jest pomyłka - zgłoś. Natomiast dawać ocenę 2 filmowi, bo pomylił się ktoś opisujący gatunek, to jest zachowanie naprawdę ciekawe.

Nie musisz mi potwierdzać rzeczy, które wiem (np o tym, że lubisz schematyczne kino). Ja naprawdę miałem dość dowodów i twoja opinia (niezależnie od tego, czy potwierdzająca fakty czy im przecząca) nie ma najmniejszego znaczenia.

"Nie widzę" jest twoim argumentem kluczowym.

Absolutnie nie będę cię namawiał, żebyś zwiększył ocenę. Proponuję, żebyś przestał mylić zdanie osoby, która umie mówić o kupie, nie umie o filmie, z faktami, obiektywną prawdą czy zdaniem ekspertów. :)

ocenił(a) film na 2
hyrkan

A ty udajesz, że ten film ma jakąś wartość, jednak nie potrafisz jej przedstawić. Aha, rozumiem, to tajemnica dostępna tylko dla koneserów. Jesteś zabawny. Nie wszystko jednak wiesz o mnie, bo zmiana gatunku nie zmieniłaby mojej oceny, tylko zaoszczędziłaby mi czasu, bo bym tego po prostu nie obejrzał. I nie tylko ja mam z tym filmem problem, co widać na forum. Przeczytałem cały wątek zatytuowany: "Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić o co w tym filmie chodzi?" Polecam. I konkluzja tamtej dyskusji jest taka, że o nic nie chodzi. Główna bohaterka ma duże problemy psychiczne, bo tylko tak można wytłumaczyć jej nieracjonalne, wewnętrznie sprzeczne i bezcelowe zachowanie. Natomiast dlaczego je ma, kim jest, jakie są jej dalsze losy i po co nam ta historia jest przedstawiana - nie wiadomo. Mnie to po prostu nie satysfakcjonuje. Co więcej, wydaje mi się, że te szokujące sceny mają na celu jedynie przykryć braki fabularne i logiczne. Może niektórym to wystarcza. Mnie nie. Wszystko na ten temat.

ocenił(a) film na 7
jahu81

:) Wartość!

Ja muszę udowadniać jakąś wartość, gdy ty cenisz Świat wg Bundych albo film Dredd? Znasz znaczenie słowa "kuriozalny"?

Mogę ci oczywiście opowiedzieć nieco o filmie, jeśli chcesz. Ale najpierw reszta twojego komcia:
"nie tylko ja mam z tym filmem problem" - jest taki żart o tym, co się powinno jeść, bo miliony much nie mogą się mylić. Powołać się na miliony można w większości zabobonów i błędów logicznych - ktoś w pierwsze wierzy, ktoś drugie popełnia.

"szokujące sceny mają przykryć braki fabularne" - otóż nie. Prawdopodobnie siedziałeś bezczynnie dostatecznie długo, żeby się poczuć ekspertem większym niż ludzie po szkołach filmowych, ale poza efektem Krugera-Dunninga niczego się w ten sposób nie osiąga.

Lubisz filmy proste (wolno ci), właśnie w nich sceny maskują braki. Np. film Dredd (jak mi podasz pełną listę tych, które wysoko oceniasz, to ci przeanalizuję na większej ilości przykładów) jest o niczym. Ot, świat cały wykreowany jest po to, żeby uzasadnić naparzanie. "Ci źli" są totalnymi idiotami snującymi się na środku pokoju przy niedomkniętych drzwiach. Wszystko dla rozwałki. Absurdalne sceny w których Dredd trochę się pochyla i wtedy kilka tysięcy kul go nie dosięga (jeśli bohater jest odpowiednio odważny, to zakrzywia rachunek prawdopodobieństwa, typowa bzdura kina akcji). Rozwałka, rozwałka, bardzo głupi przeciwnicy, rozwałka. W tym przypadku wszystko jest podporządkowane scenom (kilka jest nawet efektownych) akcji czy ćpania, ale opowiedzenie "o co w tym filmie chodzi" jest po pierwsze łatwe (czyli twoim autorytetom z wątku na FW by się udało), po drugie zajmie parę zdań.

W przypadku trudniejszych filmów, na granicy gatunków i bez opowiedzenia świata na początku (żeby dzieci pokumały), opowiedzenie ich wymaga troszkę więcej czasu.

Po pierwsze o ile w kinie, które oglądasz, chodzi o fabułę rozumianą na najprymitywniejszym poziomie (kto co zrobił i komu powiedział), to cała niedostępna ci część kina (z okolic dramatu psychologicznego) traktuje fabułę pretekstowo.

Tak jak w przypadku Dredda świat jest podporządkowany rozwałce, tak w przypadku dramatów psychologicznych serwowanych w konwencji SF, gore czy groteski, nietypowa konstrukcja świata czy zdarzenia niespotykane w naszym świecie są pretekstem do opisywania reakcji ludzi albo mechanizmów społecznych.

Chodzi o abstrahowanie. Długie słowo, przepraszam.

Gdy w prostym filmie sensacyjnym osoba w sytuacji A zrobi B, to nie odbiera się tego uniwersalnie. A jest jednostkową sytuacją, B jednostkową reakcją na tę sytuację. Abstrahowanie odrywa nas od konkretnej sytuacji filmowej (czyli zgadzamy się, że te filmy od razu przestają być dla ciebie). Choć film przedstawia oczywiście konkretna sytuacją, to jednak zmarginalizowane zostaje to, co nie jest uniwersalne.

A to, co jest uniwersalne, najczęściej nie daje się opowiedzieć w paru zdaniach (a jeśli się daje, to jest to banał w rodzaju "miłość jest ważna" albo "starsi ludzie mają czasem ciężko").

Tytuł odsyła nas do szerokiej kategorii obejmującej od posiadania na własność po opętanie. W warstwie fabularnej oczywiście główna bohaterka ma możliwość przejmować kontrolę nad ciałami ludzi.
Ale są i dalsze plany. Bohaterka nie jest w stanie sprzeciwić się mocodawcom (sama jest własnością), przestaje panować nad problemami, w efekcie traci kontrolę nad własnym ciałem. Wreszcie pewien "system", kształt świata w którym bohaterowie żyją, w pewien sposób determinuje ich zachowania.

Gdybyś czasem brał (ty i ci twoi eksperci z wątków "nie rozumiem filmu") pod uwagę tę kwestię, że osoby, których filmy oglądasz, wiedzą o kinie WIELOKROTNIE więcej niż ty, nie popełniałbyś (ciągle) tego błędu "skoro nie widzę to nie ma" i "skoro nie rozumiem to głupie".

W szczególności gdy w filmie brak bohatera, w którego można się wcielić, to jest to świadoma decyzja twórców. W tych filmach, w których oglądasz, bohaterowie są ukazani tak do bólu łopatologicznie, jakby mieli na czołach metrowe neony "dobry, czuj sympatię" i "zły, nie polub go". W najlepszym przypadku "dobry, ale z problemami".

W filmie "Possessor" twórcy tego banału unikają. Bardzo umiejętnie łączą ludzki odruch, by się utożsamiać z bohaterem i odnaleźć w nim pozytywy z morderstwami z jednej strony, a zaburzeniami psychicznymi z drugiej. Jadą (zapewniam, że celowo, a nie przez brak tak wielkich umiejętności jak twoje) po ostrzu dokładnie między sympatią a antypatią. Powodują w widzu (celowo!) ten właśnie niepokój, który towarzyszy niemożności zrozumienia drugiego człowieka.

Nieświadomie doszedłeś do tego, tylko przyzwyczajony do sensacji potraktowałeś to, co znalazłeś, jak błąd. To jakbyś w Afryce znalazł takie śmieszne długie żółte owoce i krytykował, że oni tam w ogóle nie potrafią jabłek hodować. ;) Potrzeba naprawdę dużej ignorancji (powtarzam, efekt Krugera Dunninga), żeby nie rozumieć, że twórcy o wiele lepiej zdają sobie sprawę, co w filmie zrobili, niż ty. ;)

Zauważyłeś zatem, że w filmie nie pojawia się np na początku opis sytuacji (jak w Dredzie, o przestępczości, miastach, sędziach etc). Czyli nie zostałeś od początku ustawiony (kto dobry, kto zły). Sądzisz, że ktoś nie umie wprowadzić kilku napisów albo narratora na początku?
Jeśli nie dostałeś tego opisu, to celowo.
Jeśli bohaterowie na każdym kroku nie mówią sobie banałów wyjaśniających, kto jest kim (nawiasem: jak często rozmawiając z ziomkami, musisz wygłaszać na głos kwestie, kto jest kim, jak gdybyś chciał, żeby ewentualny widz był doinformowany?), to jest to zabieg celowy, bo tak niesamowicie prosto jest zrobić film, gdzie sobie to jednak wyjaśniają (ooo, można np. wprowadzić postać jakiegoś nowicjusza/nowicjuszki i dobry doświadczony bohater będzie mógł wyjaśnić, jak się sprawy mają. Rozpoznajesz to z filmów, które cenisz?).
Niezrobienie tego wszystkiego, niedanie na tacy całej historii, ma generować właśnie ten efekt, który masz przy realnie spotykanych ludziach: brak wiedzy, kim oni są i co nimi kieruje.

Dalej: w prostych filmach, które znasz, kierują ludźmi jasne, proste motywy. Ktoś komuś porwał córkę, zabił psa, zabił syna. Subtelność jakby komuś łopatą po głowie walić. Natomiast w życiu motywacje ludzi wcale nie mają tej postaci, większość ludzi nie idzie mordować mafii porywającej im córkę, bo większości ludzi nie porywa się córek.
Natomiast niejasne motywacje kierują zdecydowaną większością ludzi.

Jeśli odpowiesz, że nie wszyscy przejmujemy kontrolę nad ciałami ofiar i nie wszyscy w ten sposób zabijamy, to ci przypomnę abstrahowanie. Filmy tej konstrukcji, dające dziwne, nierealistyczne sytuacje, traktują te sytuacje pretekstowo. Należy zatem doświadczyć emocji bohaterów (o wiele bardziej realistycznych niż w filmach, które znasz) ale nie przywiązywać wagi do konkretu. Potraktować go, jako przykład pewnych o wiele bardziej ogólnych zjawisk.

W Possessorze chodzi o emocje, o niepokój. Nie o to, żeby widz znał nazwy firm i historię świata, ale żeby poczuł niepewność, zmęczenie, strach, emocje abstrakcyjne właśnie, dużo bardziej uniwersalne niż jedna filmowa sytuacja.

Pogranicze gatunków ma widza ratować (w twoim przypadku nie udało się) przed błędną interpretacją gatunkową ("o, to jest film w gatunku X, więc od razu jestem ustawiony i wiem, czego się spodziewać"). Tu z kolei idziemy do poruszanego już tematu, że ty wolisz to, co znane, a twórcy czasem wybierają pokazanie czegoś inaczej. Ty wolisz być ustawiony historią świata (dobrzy, źli, winni, niewinnie oskarżeni, dobrzy ścigający, dobrzy ścigani, dobrzy osaczeni, źli poszukiwani etc etc) i potem śledzić fabułę bez rozkmin.

A ja wolę nie oglądać tego samego po raz setny tylko doświadczyć innego sposobu ukazywania mi czegokolwiek. :)

(Muszę popracować, w wolnej chwili postaram się dodać więcej o tym, co byś w tym filmie zauważył, gdybyś patrzył)

ocenił(a) film na 7
jahu81

Jeszcze może nieco opowiem, o czym w ogóle jest ta część kina, której twoje autorytety z FW nie rozumieją i pytają potem "o czym to jest".

Otóż pytanie "o czym to jest" jest naiwne. Jako dzieci czytaliśmy książeczkę o strażaku albo o psie i potem wypada dorosnąć, ale jeśli się komuś nie udaje, to do końca życia potrzebuje, żeby książka była o strażaku, o psie, o mordercy, o lekarzu, o czymś prostym.
Gdybyśmy jednak nieco dorośli, to szybko trafimy na książki, które robią coś innego niż informowanie nas, gdzieś się przemieścił John i co powiedział Mary. To książki, które mają nam przekazać coś głębszego. Nieoczywistego.

Dość często operuje się tu pewnym (w zasadzie nieskomplikowanym) mechanizmem ujawniania, gdzie nasze przekonania odnośnie rzeczywistości mijają się z rzeczywistością.

Może słyszałeś o cenzurze w kinie USA w pierwszej połowie XX wieku. Reguły kodeksu Haysa opisywały świat, który twórcy kodeksu chcieliby widzieć, zachodził jednak duży rozdźwięk między tym światem a rzeczywistością. Nie można było pokazywać prawdy o niektórych zjawiskach.

(A dziś niektórzy widzowie chcieliby zabronić pokazywania, że ktoś nago idzie przez mieszkanie...)

Film jak literatura, na poziomie najprostszym mówi o czymś, kto jedzie na koniu i kto do niego strzela. Ale na poziomie głębszym może przekazywać prawdę o różnicy, między tym, jak widzimy świat, a tym, jaki on jest. Czyli o wszystkich tych miejscach, gdzie zastępujemy badanie rzeczywistości prostymi mitami odnośnie tej rzeczywistości.

Na przykładzie kina sensacyjnego mity są doskonale widoczne: podział na dobro i zło, odwdzięczanie się seksem za ratowanie życia, nieśmiertelność proporcjonalna do cnoty, grupa ludzi jest stworzona wokół centralnej postaci białego mężczyzny, który może mieć mentora (wiek), dziewczynę (płeć), kolegów (kolor skóry lub nerdy). Etc etc. Schematy, które niestety niektórzy ludzie traktują jak prawdę o świecie.

Widzowie nie całkiem dojrzali będą pogubieni, jeśli dostaną film, który nie potwierdza ich mitu o podziale świata na dobro i zło. Są dobrzy policjanci i źli złodzieje, są dobrzy złodzieje i źli policjanci, są dobrzy mordercy ścigani przez złych policjantów i złych morderców - przy całej popularności motywu płatnego zabójcy w kinie sensacyjnym wciąż nie mamy wątpliwości, że główni bohaterowie są standardowo dobrzy, chronią te wszystkie dziewczynki - nie da się banalniej.
Aż wreszcie dostajemy film o morderczyni, która jest normalna. To znaczy morduje i powoduje to naszą odrazę, ale ma też dziecko i chcielibyśmy, żeby w ich życiu się poukładało. Film nie ustawia cię na starcie, że dobrzy to dobrzy i nie musisz myśleć. Film zmusza cię, może więcej niż raz, do rewizji tego, co o jakiejś osobie myślisz.

(W filmie "Zero" widzimy zazębiające się losy bohaterów, wielokrotnie rewidujemy opinię na temat ludzi, gdy poznajemy ich zachowania w innych sytuacjach, to przykład filmu, który nie ustawia od początku interpretacji, ale wymusza na widzu zmiany zdania).

Gatunki, których celem jest wywołanie strachu/niepokoju mają swoje schematy. Ale istnieją też filmy, które są gdzieś na granicy gatunków, odchodzą od schematów i wykorzystują mniej typowe techniki wywoływania niepokoju.
Wśród filmowych technik jest odpowiednie oświetlenie, odpowiednie kadrowanie, ustawienie kamery z odpowiedniego kąta, operowanie muzyka i ciszą, nagłymi dźwiękami. Czemu do tego repertuaru środków wywoływania niepokoju u widza nie dodać właśnie oderwania widza od schematów, do których przywykł?
Jest to niepokój innego rodzaju. Możesz oczywiście woleć oglądać kolejny film, który jest dla ciebie przewidywalny, wobec tego czujesz tylko taki ślad niepokoju (gdy kolejna rodzina kolejnego tajnego agenta jest zagrożona etc, ale i tak wiesz, że on złym dokopie w odpowiedniej kolejności, od mniej groźnych do szefa, uwolni rodzinę i takie tam). A możesz odkryć kino nowe, które daje ci niepokój, którego jeszcze nie znasz.

ocenił(a) film na 2
hyrkan

Ojej, ale ja nie chcę książki czytać, wolałbym proste, zwięzłe odpowiedzi. Nie wiem czy wiesz, ale ludzie są różni. Jeśli ktoś łamie moje poczucie estetyki, smaku, porządku czy rozsądku to odczuwam silny dyskomfort, który nie pozwala czerpać przyjemności z filmu. To tak jakbym kupił puzzle, których nie da się ułożyć, bo część elementów nie pasuje, albo części brakuje. Oceniam to słabo i jednak stawiam na błąd w produkcji, jakieś niedopatrzenie, a nie na celowe działanie. Mylisz jeszcze prostotę z porządkiem. Film nie musi być prosty, ale musi być jakoś logicznie uporządkowany, spójny, aby mnie usatysfakcjonować. Akurat przywołany Dredd jest filmem genialnym i długo mógłbym się zachwycać, powiem tylko, że jego siłą nie jest jak ci się wydaje rozwałka, bo to tylko niezbędny element każdego kina akcji. Siłą tego filmu przede wszystkim jest relacja głównych bohaterów i ich kontrastujące charaktery, które uwidaczniają się w obliczu zagrożenia.

ocenił(a) film na 7
jahu81

Widzisz, wyobraź sobie taką prostą sytuację, że chcesz, żebym napisał ci coś o delfinie, ale w prostym zdaniu, w którym użyłbym tylko trzech słów "kot", "gonić" i "pająk".

Może odwrócimy role i ty mi coś napiszesz o delfinie z użyciem tylko tych trzech słów?

Nie wiem, na ile zdajesz już sobie sprawę, że podobne zadanie jest niewykonalne. Wyobraź sobie, że masz teraz dwa rodzaje filmów, te, w których chodzi właśnie o najprostszą warstwę fabularną (koty) i te, w których o nią nie chodzi (delfiny). I ty bardzo bardzo usilnie nalegasz, żebym o delfinie pisał, jakby był kotem.

Ja widzę ten absurd od dawna, a ty jakby nie widzisz go mimo kolejnych moich postów. :)

--

Twój przykład z puzzlami nie jest taki najgorszy.
Gdybyś kupił puzzle - zabawkę dla dzieci polegającą na ułożeniu obrazka, który się zna jeszcze przed kupieniem puzzli - to oczywiście cały efekt byłby zepsuty przez brak elementu.

Ale. Gdybyśmy mówili o twórczości artystycznej, to wtedy moglibyśmy zapytać, jaki artystyczny efekt daje celowo stworzony komplet puzzli, z których się nie da ułożyć obrazka. To zabawa dla trochę starszych ludzi, bo wymaga umiejętności interpretacji metafor.

Puzzle otóż są czytelną metaforą zamkniętej fabuły (takiej jak w przypadku kryminałów). Nie ty jeden tej metafory używasz, same Poiroty i Holmesy w filmach również mówią o ostatnich elementach układanki, ta metafora jest w użyciu.

Jednocześnie, nie wiem czy częściej czy rzadziej, można natrafić na wypowiedzi ludzi, którzy używają tej metafory w kontekście swojego życia, aczkolwiek w sposób odwrócony: puzzle do siebie nie pasują. To religia dostarcza mitu boskiego planu, bo choć oczywiście nie znamy tego planu (obrazka), to jednak bardzo chcielibyśmy wierzyć, że jakiś obrazek z tych zupełnie niepasujących do siebie puzzli by wyszedł, gdybyśmy mieli więcej umiejętności.
Natomiast ludzie, którzy w ten mit nie idą, mogą o wiele łatwiej dostrzec, że życie nie jest fabułą domkniętą jak kryminał czy nowela - wątki nie zostają zakończone, struktura nie jest ramowa, niektórzy ludzie o sobie mówią jak o puzzlach z innej paczki.

Zresztą popatrz na mnie na tle tych ziomków, którzy dochodzą w kolejnych wątkach do wniosków, że nie rozumieją filmów. :D Wiadomo, że nie jesteśmy z tej samej paczki.

Puzzle są metaforą, którą na jednym poziomie zrozumiałeś: elementy fabularne kryminału pasują do siebie, a najlepiej, gdy widz nie jest w stanie ich dopasować przed końcem książki/filmu i zostaje oświecony na ostatnich stronach, jak należało te elementy przypasować. Życie natomiast puzzlami nie jest i tu już gubisz rozumienie metafory: sam fakt istnienia książek/filmów pozbawionych kompozycji "puzzlowej", niedomykających się (polecam "Jeśli zimową nocą podróżny...", zupełnie nie ma szans ci się spodobać) mówi nam o twórcach, którzy zauważyli, jak bardzo rzeczywistość NIE przypomina konstrukcją kryminału.

Wobec tego, że ogromna część filmów ma wciąż zamknięte (sztuczne!) konstrukcje puzzlowe, stworzenie filmu z mniejszości, gdzie nie mamy wszystkich elementów układanki albo mamy elementy wzajemnie sprzeczne (albo jeden pasuje, albo drugi, ale nie oba jednocześnie), jest powiewem świeżości i ma funkcję demitologizującą.

Oczywiście: nie jest w żadnym razie zaskakujące, że gdy się komuś demitologizuje świat, to się ten ktoś wkurza.

---

Zdarzenia w rzeczywistości są przypadkowe, nie stanowią zaplanowanej, spójnej konstrukcji.



(To, co mówisz o Dredzie, czyli pochwała kontrastu napakowanego kolesia bez mimiki - nawet bez maski - i kurduplowatej laski, która okazuje się równie dobrze naparzać, jest zagraniem eksploatowanym do bólu. Np. w anime pełno jest zagrań tego rodzaju: obok mięśniaków są właśnie wymiatające dziewczęta i jeszcze wymiatający staruszkowie, po których też byśmy się raczej spodziewali, że spokojnie umrą już leżąc w fotelu. Chwyt, który cenisz, jest tak wytarty od częstego używania, że gdyby był fotelem, wstydziłbyś się dać go kotu.)

---

Ostatecznie całkiem dobrze zrozumiałeś film, tylko właśnie - uznałeś, że nie jest celowo zrobiony tak, jak jest. Umknął ci fakt, że to, co ci w nim zgrzyta, zbliża ten film do rzeczywistości, a oddala od sztuczności kina akcji.

Wymienię kilka rzeczy w skrócie, bo rozwinąłem już wcześniej:
- brak jednoznacznej przynależności gatunkowej (no sory, życie też jej nie ma, zdarzenia gładko przechodzą od dobrych po złe, od emocji po akcję)
- brak jasnego podziału na dobro i zło (oczywisty w życiu)
- niewiedza na temat historii bohaterów (próbuję sobie wyobrazić, że idziesz przez osiedle i narrator ci opowiada, jakie wydarzenia historyczne doprowadziły do powstania tych budynków i jaką rolę pełnią mijani ludzie..)
- niepokój wywołany powyższymi

Wszystko ok. Dużo pieniędzy bym postawił, że każdy z tych efektów był stosowany świadomie, a nawet gotów jestem ryzykować tezę, że miały stanowić bardzo ważne elementy filmu.

Twoje reakcje są zrozumiałe (choć ich nie podzielam), wolałbyś czegoś innego. Ale gdy tak sobie wyobrazisz człowieka, który miał co dzień tego kotlecika z ziemniaczkami, to jednak nie stanowi on punktu odniesienia dla sztuki kulinarnej świata tylko dlatego, że wolałby dostać to, co zna i lubi. ;)

Jeśli następnym razem będzie chciał dostać to, co zna i lubi, to może poczekać, aż inni spróbują i mu powiedzą, czy to kotlecik i ziemniaczki. :D

ocenił(a) film na 3
Logan87

Z jakiegoś powodu nie można juz oceniać więc zostawię komentarz - zgadzam się.

ocenił(a) film na 7
Logan87

w tym filmie jest za mało fabuły. całość to wyjaśnienie jak dochodzi do mechaniki zabijania pokazanej w pierwszej scenie. to wyjaśnienie jak działa zabijanie w tym filmie, a nie rozwinięcie pomysłu. parę scen seksu i długo budowanych morderstw. jedyne dobre sceny to te, które opierają się na walce w jednym umyśle z dwoma umysłami, ale jest tego za mało. Całość ma fabuły na 15 minut. Reszta to długie sceny prowokujące do mordowania, oraz sceny sekdu i kilka ciekawych scen psychodelicznych. to nierozwinięty i niewykorzystany potencjał, który mógł być o wiele ciekawszy bardziej psychodelliczny, a zarazem pozbawiony seksu i tych wymuszonych długich scen zabijania .

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones