No to chyba krótkich metraży nie widziałeś:P The Seafarers jest tragiczne:( Jeżeli chodzi jednak o Dr Strangelove, to się nie mogę zgodzić, drugi film tematycznie powiązany z obsesją Kubricka na punkcie ogólnie pojętej wojny, wcale nie jest taki zły!
Wpadka ? To akurat jedno z jego najwybitniejszych dzieł. Według wielu rankingów czy opinii krytyków "Dr Strangelove" to jeden z najlepszych filmów w historii światowej kinematografii.
Dokładnie, wystarczy spojrzeć na opinie na imdb czy rotten.. 'Dr. Strangelove' jest jednym z jego najlepszych filmów, a byc może nawet najlepszy. Zdecydowanie to mój ulubiony obraz Kubricka, znajduje się także w moim osobistym Top10.
Dla mnie akurat 'Dr Strangelove...' jest właśnie najlepszy ze wszystkich dzieł Kubricka, choć to paradoks wybierać coś najlepszego z grona samych perełek, która każda bije tym samym pięknym blaskiem...
widzialem na razie 2 - Mechaniczna Pomarancze i Dr Strangelove i jednak Strangelove bardziej mi przypadl do gustu - jednak obydwa swietne!
jak na razie widziałem:
-Oczy szeroko zamknięte (Eyes Wide Shut)
-Pełny magazynek (Full Metal Jacket)
-Lśnienie (Shining, The)
-Barry Lyndon
-Mechaniczna pomarańcza (Clockwork Orange, A)
-Ścieżki chwały (Paths of Glory)
-Doktor Strangelove
a przygotowywuję się do:
-Odyseja kosmiczna (2001: A Space Odyssey)
-Lolita
-Spartakus (Spartacus)
jeżeli chodzi o film, który najmniej mi się podobał, to może ku zaskoczeniu wielu powiem: Lśnienie. Nie mówię, że mi się nie podobał, broń Boże, ale pozostałe pozycje jakoś bardziej mi przypadły do gustu.
Oglądałem następujące pozycje:
- Oczy szeroko zamknięte
- Lśnienie
- Mechaniczna pomarańcza
- Odyseja Kosmiczna
Pierwszy i trzeci film uważam za dobre, "Lśnienie" za arcydzieło, natomiast "Odyseję Kosmiczną" za niemiłosiernie nudny film. Wymęczyłem się w kinie strasznie. Więc to ten określiłbym jako zdecydowanie najgorszy z tych, któe widziałem.
Nie miałem serca do "2001: Odyseji Kosmicznej", obejrzałem 40 min i nie wytrzymałem. Bardzo podobał mi się "Dr Strangelove" i "Mechaniczna pomarańcza"
Widziałem prawie wszystkie, ale podobało mi się tylko "Lśnienie" i "Spartacus".
Zgodzę się, że jego filmy mają zajebisty klimat, ale te przedłużające się niemiłosiernie ujęcia..., normalnie ma się ochotę zasnąć. Nie mam jakochś serca do jego filmów.
Jak zwykle mylą się Wam dwie kategorie: filmu dobrego i filmu ważnego/istotnego.
Film z rodzaju "naj" musi się dobrze oglądać po wielu latach i to także przez przeciętnych kinomanów, nie szukających jakiejś wielkiej głębi. Pod tym kątem Dr. Strangelove jest już dzisiaj jednym ze słabszych, natomiast ważnym w historii kina i dlatego wciąż wysoko stoi na zachodzie. Film łamał konwencje i nawiązywał do ówczesnego strachu przed rosyjskimi rakietami i zagładą atomową. Oni się naprawdę tego bali. My na wschodzie w rzeczywistości mieliśmy inne problemy, ale przeciętni Amerykanie kopali sobie schrony we własnych ogródkach w obawie przed III wojną światową.
Przy takich założeniach Dr. Strangelove jest już dzisiaj słaby, choć ważny w historii kina i społeczeństwa. Starzeją się niestety równie ważne: Odyseja i Lolita, już zestarzał się Spartakus. Myslę że zwycięsko wyjdą z próby czasu takie filmy jak Lśnienie - który jest i genialny i ponadczasowy, mam nadzieję że także Barry Lyndon i Full Metal Jacket, może Pomarańcza. Ciekawe jak za 20 lat będą odbierane Eyes Wide Shut, dziś pogardzane? Ten film jednak ma głębię i ciekawe interpretacje - patrz: http://www.film.org.pl/prace/oczy_szeroko_zamkniete.html :)))
P.S. ale i tak symbolem Lolity zawsze pozostanie dla mnie plakat z filmu Kubricka. Ten kolorowy - w okularkach w kształcie serc i z lizakiem. Na tut. forum korzysta z niego co najmniej jedna użytkowniczka :)
2001: Odyseja kosmiczna - naprawde nie potrafie zrozumieć "piękna" tego filmu... Ale kilku filmów Kubricka nie widziałem jeszcze,albo widziałem dawno temu,ale Odyseja mi sie naprawde nie podobała...
Według mojej skali 10punktowej "najsłabsze" to Pocałunek mordercy (6) i Full metal jacket (7). Reszta filmów ma u mnie wyższą notę (nie liczę krótkometrażówek oraz Strachu i pożądania)
Chwilowo żaden - widziałam niemal wszystkie (zostało jedynie kilka pierwszych) i myślę, że on po prostu złych filmów nigdy nie nakręcił.
Z wszystkich filmów Kubricka byłem w stanie strawić jedynie "Zabójstwo" i "Ścieżki chwały", reszta zbyt chłodna, nieznośnie patetyczna, okraszona zlepkiem taniej symboliki (zawsze bezpieczniejszej od bezpośredniego doświadczenia) i postaci równie przejmujących i żywych co dziewięćdziesięciolatek podłączony do respiratora. Ale opakowane ładnie
Dla mnie jednak "Lolyta" ponieważ Stan wybrał za starą aktorkę i na dodatek blondynkę. Ja tam bym nakręcił inną wersję, znacznie bardziej kameralną i mniej wulgarną. Kubrick oczywiście nie potrafił. Skandalista. Zawsze nim był.
The Seaferers to nie jest film to jest propaganda. Nie zmienia tego fakt, że Kubrick zrobił to dla kasy, żeby mieć z czego żyć.
Nie spodziewałem się, że podbiję taki wątek, ale jednak. Jestem po projekcji Barry'ego Lyndona i to jest moi drodzy dramat nad dramat i nie mam tu na myśli gatunku filmowego.
Straszne dłużyzny, wątki, którym bliżej do seriali pokroju M jak Majonez, brak typowego dla Stanleya klimatu i nawet sama realizacja nie przypomina w którymkolwiek momencie, iż jest to właśnie jego dzieło. Zwyczajna opera mydlana z akcją osadzoną w barokowej Europie.
Zostały jeszcze dwie klasyczne pozycje w jego dorobku i zaczynam się obawiać, czy rys na dotąd nieskazitelnym wizerunku nie będzie jeszcze więcej...